Polski Ład czyli powrót do testu przedsiębiorcy – ogólnie popieram, szczegółów się boję. Dlaczego? Wyjaśniam poniżej.

To, że przedsiębiorcy nie są ulubioną grupą obecnej władzy dla nikogo nie jest chyba tajemnicą. Nie znaczy to jednak, że nie podejmują w tej dziedzinie słusznych decyzji. Przykładem niech będzie choćby stawka ZUS zależna od osiąganych wyników działalności gospodarczej. Jednak to nie najwięksi przedsiębiorcy są na celowniku rządzących (no może poza Leszkiem Czarneckim), lecz osoby samozatrudnione, czyli jednoosobowe działalności gospodarcze.

Na tą grupę składają się samodzielni specjaliści, to może być Twój malarz, hydraulik, animatorka dziecięca z urodzin syna, ale również wysokiej klasy specjalista z branży IT, menadżer średniego szczebla, przedstawiciel regionalny w branży kosmetycznej czy na przykład ja.

Czy wszystkim należy się na równi możliwość tytułowania się przedsiębiorcami i korzystania z możliwości dostępnych dla osób prowadzących działalność? Ja uważam, że nie. Problemem dla fiskusa od dawna jest rozdzielenie kosztów ( i możliwości ich odpisu) dotyczących życia prywatnego klienta oraz jego sfery zawodowej. Stąd min. wzięły się zmiany w rozliczeniach VAT dotyczących samochodów osobowych czy cały czas zmieniane przepisy dotyczące rozliczenia wykupu auta z leasingu. Tylko, że to nie jest problem wygenerowany przez „spryciarzy”, ale przez nasz system.

W Polsce przedsiębiorca prowadzący indywidualną działalność gospodarczą (IDG) jest w istocie jednością ze swoja firmą, za zobowiazania swojej firmy odpowiada całym swoim majątkiem prywatnym, a jeśli nie ma rozdzielności majątkowej również majątkiem żony/męża. Jeśli dochody uzyskuje tylko ze swojej działalności składa jedno zeznanie podatkowe, które jest jednocześnie rozliczeniem firmy i właściciela prywatnie. Idąc po kredyt na rozwój firmy, w procesie analizy będzie uwzględniana również jego sytuacja prywatna jak majątek, stan cywilny, historia spłacania dotychczasowych zobowiazań. Więc próby rozdzielania kosztów w tej sytuacji uważam za błąd, podam przykład: kilka dni temu wracałem ze spotkania w sprawie nawiązania współpracy z nowym klientem, trasa około 45 km w jedną stronę, łącznie 90 km. W drodze powrotnej przypomniałem sobie o promocji w jednym ze sklepów sportowych na akcesoria, a że akurat zgubiłem mój wypadowy ręcznik zajechałem po nowy, nadłożyłem około 1,5 km. W takiej sytuacji dla Skarbówki najlepiej byłoby bym sporządzał specjalną tabelę i pomniejszał sobie przebyty dystans proporcjonalnie tyle, że stosowanie takiego mechanizmu sprawiłoby, że w imię rzetelnego rozliczania kosztów, musiałbym zrezygnować z pracy bo nie starczyłoby na nią czasu. Podobnie z kawą w restauracji, mam prawo wrzucać w koszty kawę zamówioną zanim na spotkanie przyszedł klient czy tylko tą zamówioną razem? Próbą uregulowania tego są wprowadzone zasady dotyczące częściowego rozliczania VAT oraz częściowego zaliczania kosztów (np. mieszkaniowych). Ok, ale czy to paliwo wyjeżdzone przez hydraulika czy doradcę fiannsowego poza realizowaniem głównych celów działalności jest naprawdę aż takim problemem? Uważam, że nie. Większym problemem dla Ministerstwa Finansów jest Dyrektor Handlowy odpowiadający za jakiś region kraju, który jeździ służbowym samochodem zleceniodawcy, obsługuje jego klientów a na koniec miesiąca wystawia fakturę wyłacznie jenemu kontrahentowi, swojemu zleceniodawcy.
Układ ten jest dość popularny, powodów jest kilka:
– dzięki innemu systemowi rozliczania składek i innym stopom podatkowym różnice w kosztach jakie musi ponieść pracodawca zatrudniając pracownika „na etat” oraz na „działalności” są niższe nawet o 1 000 zł (na korzyść działaności) przy pensji około 5 000 zł i ta korzyść rośnie wraz z wynagrodzeniem pracownika,
– rozliczanie czasu pracy – pracownik etatowy ma określony wymiar godzinowy pracy, delegacje, urlopy, będąc samozatrudnionym najczęściej pracodawca nie musi się o to martwić,
– łatwość zatrudniania i zwalniania, umowę między dwoma firmami (B2B) jest łatwiej wypowiedzieć, niż gdyby pracownik był na etacie, no i odpadają odprawy, ekwiwalent za urlop itp.
– koszty kadrowe, proces obsługi kadrowej, zatrudniania i zwalniania, obsługi chorobowego i urlopów jest zdecydowanie wyższy, niż obsługa comiesięcznych faktur przyjmowanych do rozliczenia.

Masz prawo się ze mną nie zgodzić, ale uważam układ takiego ściemnianego prowadzenia działalności gospodarczej za duże nadużycie i popieram działania zmierzające do jego uporządkowania. Tym bardziej, że traci na tym głównie osoba kierowana na samozatrudnienie. Oszczędności nie biorą się znikąd, decydując się na taką formę współpracy trzeba się liczyć z niższymi świadczeniami emerytalnymi, chorobowymi, dużo gorszym zabezpieczeniem dzieci w razie utraty rodzica. Z doświadczenia wiem, że osoby pracujące na takich zasadach wykorzystują znacznie mniej urlopów, rzadziej korzystają z chorobowego bo im po prostu nikt za to nie płaci.

Gdy słyszę o pomysłach unormowania sytuacji, jestem za. Bo sam cel oceniam pozytywnie. Boję się tylko wykonania. W 2019 r. lansowano tzw. test przedsiębiorcy, na szczęście upadł. Teraz Ministerstwo idzie w nieco innym kierunku, w projekcie Polskiego Ładu zapisany jest pomysł by wszystkie ewidencje dotyczące działalności gospodarczej były prowadzone wyłącznie w wersji elektronicznej i przesyłane zaraz po zakończeniu cyklu rozliczeniowego do Skarbówki.
Po co im tak szczegółowe dane? Prawdopodobnie po to by stworzyć filtr wyłapujący osoby działające wyłącznie na rzecz jednego kontrahenta, posiadające znikome środki trwałe (bo pracują na sprzęcie zleceniodawcy) i być może ograniczyć ich działanie lub możliwość rozliczania kosztów. Dane są potrzebne w większym zakresie by np. wykluczyć fikcyjne rozliczanie się z dwoma podmiotami dla zatuszowania sprawy. Teraz będzie wiadomo na czyim komputerze pracujesz, czyim samochodem odwiedzasz klientów, kto Ci funduje kawę na biurku. Sprawi to, że ten sposób pomijania kosztów związanych z umową o pracę stanie się trudniejszy lub wręcz niemożliwy i choć kierunek popieram, to jestem pełen obaw. Widzę z jaką starannością podchodzi się obecnie do procesu legislacyjnego i na jak „wysokim” poziomie znajomości specyfiki prowadzenia działalności są obecni twórcy prawa. Nie raz brałem udział jako wsarcie klienta, w wyjaśnianiu specyfiki działalności i rozliczeń w banku czy przed urzędami, to nie zawsze są proste i oczywiste sprawy. Obawiam się sytuacji, że problemy dotkną najbardziej tych, których powinniśmy wspierać. Przykład? Proszę:

Wyobraźmy sobie Wojtka, ma 24 lata i zajmuje się obsługą małych firm w zakresie budowania stron www oraz prostych sklepów internetowych. Dzięku jego pracy średnio 4 sklepy w miesiącu wchodzą w handel online. Wojtek próbę Skarbówki przejdzie. W pewnym momencie jeden ze znajomych proponuje Wojtkowi by ten w kilka miesięcy zbudował mu serwis obsługujący sieć punktów wymiany opon, sprzedaż opon i umawianie terminów w serwisie. By poznać specyfikę klienta, Wojtek ma się przenieść z częścią pracy do głównej siedziby klienta. Pracę będą fakturować w ratach, zgodnie z postępem prac, co miesiąc. Przez ten okres będzie obsługiwał wyłącznie tego jednego klienta, bo na nic innego nie starczy mu czasu.

No i co w takiej sytuacji? Czy Wojtek i zleceniodawca nie „oberwą” aby za samozatrudnienie? Bo jeśli tak, to może to ograniczyć chęci Wojtka do dalszej pracy w ten sposób a jego kontrachenta do zatrudniania rodzimych specjalistów, bo bezpieczniej będzie kupić takie oprogramowanie w zagranicznej firmie i nie martwić się o interpretację faktury przez fiskusa.

A jakby nie patrzeć więcej korzyści jako Państwo mielibyśmy z wypracowanej przez takich Wojtków wiedzy, innowacji i czystej korzyści podatkowej.

Na koniec mam dwie prośby:
1. Jeśli tekst uważasz za ciekawy, lub wart przedyskutowania, zostaw swój komentarz.

2. Gdy planujesz podjęcie decyzji związanej z finansami pamiętaj, że możesz liczyć na fachową analizę Pana od finansów 😉

Trzymaj się!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *